• Pn-Pt: 10:00 – 17:00
  • .
  • Sb-Nd: Nieczynne
  • .
  • Rzeszów, ul. Strzelnicza 1
  • .
Insulina i wpływ na zdrowie

Insulina i jej wpływ na zdrowie człowieka – Część I

Insulina i wpływ na zdrowieInsulina i jej wpływ na metabolizm

Przyjrzyjmy się przypadkom kilku osób, ludzi, których widziałem. Zacznijmy od pacjenta A, który przyszedł do mnie pewnego popołudnia i powiedział, ze właśnie wypisał się z szpitala na własne życzenie, wbrew zaleceniom lekarzy. Niczym w filmie, powyrywał sobie wszystkie rurki i wenflony.
Następnego dnia miał przejść drugą operację wszczepienia by-passów. Powiedziano mu, że jeżeli nie podda się temu zabiegowi, umrze w przeciągu dwóch tygodni. Nie był w stanie przejść z samochodu do biura bez uczucia silnego bólu w klatce piersiowej.
Brał 102 jednostki insuliny, a cukier we krwi miał powyżej 300. Brał także osiem różnych leków na inne schorzenia. Jednak pierwszy zabieg wszczepienia by-pasów był dla niego tak przykrym doświadczeniem, ze wolał już raczej umrzeć, niż poddać mu się po raz drugi. Dowiedział się, że potrafię zapobiec i jednemu i drugiemu.
Mówiąc w skrócie, człowiek ten nie przyjmuje już insuliny. Po raz pierwszy widziałem go trzy i pół roku temu. Gra w golfa cztery – pięć razy w tygodniu. Nie bierze żadnych leków, ból w klatce piersiowej ustąpił, a wszystko to bez żadnej operacji. Założył organizację “Heart Support of America” mającą na celu informowanie ludzi, że można uniknąć by-passów bez pomocy chirurgii i leków. Koresponduje z nią około miliona osób.
Pacjent B miał trójglicerydy na poziomie 2200, został polecony przez pacjenta A. Przy maksymalnych dawkach wszystkich swoich leków, miał poziom trójglicerydów 2200, zaś cholesterolu 250. Miał 42 lata, został poinformowany, że choruje na dziedziczną hiperlipidemię, i żeby lepiej uporządkował swoje sprawy na tym świecie, bo jeśli jego lipidy we krwi były na takim poziomie pomimo najwyższych dawek najlepszych leków, to miał kłopoty.
Nie był gruby, był dosyć chudy.
Zawsze, kiedy leczę pacjenta przyjmującego którykolwiek z tych leków, od razu je odstawiam. W medycynie nie ma dla nich miejsca. Po odstawieniu leków, po sześciu tygodniach poziom zarówno trójglicerydów jak i cholesterolu oscylował wokół 220. Po następnych sześciu tygodniach był już poniżej 200.
Należy zaznaczyć iż pacjent ten miał CPK i to całkiem poważnie podwyższone. Było to zaznaczone na wynikach laboratoryjnych, które przyniósł, bo nikt nie wiedział, dlaczego tak było. Powodem był fakt, iż człowiek ten trawił własne mięśnie, ponieważ jeśli się przyjmuje (gemfibrozol) i jakikolwiek inhibitor reduktazy koenzymu HMG jednocześnie, to takie właśnie są skutki uboczne w PDR i leki te nie powinny być podawane razem.
Tak więc pacjent “przeżuwał” swoje mięśnie, włącznie z sercem, które próbowano leczyć. Skoro więc rzeczywiście miał umrzeć, to tylko dzięki leczeniu jakie mu aplikowano.
Przejdźmy teraz do czegoś zupełnie innego. Pewna pani cierpi na ciężką osteoporozę, w szyjce kości udowej i w kręgosłupie szyjnym odchylenia poniżej normy sięgają trzykrotnej wartości standardowej. Pacjentka bardzo obawia się złamania. Jest całkiem młodą osobą, zalecono jej dietę wysokowęglowodanową i zaordynowano estrogen, co jest typowym leczeniem.
Chciano także zacząć podawać jej leki, ale odmówiła chcąc poszukać jakiejś alternatywy. Mimo, że nie nastąpił jakiś dramatyczny zwrot w chorobie, w ciągu roku udało nam się doprowadzić pacjentkę do poziomu jednokrotnej wartości standardowej poniżej normy, dodatkowo odstawiając estrogen.

Przejdźmy do chromanii

Jest to silny ból w nodze występujący podczas chodzenia lub po przejściu pewnego dystansu. Pewien człowiek, będący moim ojczymem, cierpiał na bardzo poważne chromanie. Był to typowy przypadek – po przejściu około 50 jardów w nogach pojawiał się silny jak przy kurczach ból. Nie należał do biednych i odwiedzał najlepszych lekarzy w Chicago, lecz oni początkowo nie mogli dojść, co mu było.
Poszedł do neurologa, wydawało się iż mógł to być ból neurologiczny lub ból pleców. W końcu poszedł do chirurga naczyniowego, który powiedział, że to choroba naczyniowa, zrobili więc arthrogram i okazało się, że faktycznie na to cierpiał. Lekarz chciał zastosować wszczepienie by-passów, jak się zazwyczaj robi w takich przypadkach. Ojczym myślał o poddaniu się zabiegowi z tej przyczyny iż miał na dwa tygodnie wyjechać do Europy i chciał móc chodzić.
Dziesięć lat wcześniej miał robioną angioplastykę, gdyż chorował na serce. Powiedziałem mu wtedy, że musi zmienić dietę, czego oczywiście nie zrobił. Tym razem jednak mnie posłuchał. Powiedziałem: Jeśli nie chcesz by-passów, masz robić dokładnie to, co ci każę i za dwa tygodnie będziesz chodził normalnie, a wszystko dzięki zmianie w tym jednym aspekcie choroby. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby to się nie sprawdziło, wręcz przeciwnie – bardzo szybko otwiera arterie.

Porozmawiajmy o pacjentach z wysokim ryzykiem zachorowania na raka

Pacjentka miała matkę i siostrę, obie zmarły na raka piersi, czego ona nie chciała, więc przyszła do mnie i poddałem ją dokładnie takiemu samemu leczeniu jak przypadki opisane powyżej. Wszystkie były leczone w niemal ten sam sposób, bo ze wszystkimi to samo było nie tak.
Jakie byłoby typowe leczenie przy chorobach układu sercowo-naczyniowego? Najpierw sprawdza się cholesterol. Jeżeli jego poziom wynosi więcej niż 200, pacjent dostaje leki obniżające cholesterol i co się dzieje? Odcina się dopływ CoQ10. Jaka jest funkcja CoQ10? Jest on zaangażowany w produkcję energii oraz ochronę małych pieców w każdej komórce, tak, żeby ta produkcja nie spadała.
Powszechnym efektem ubocznym spotykanym u osób przyjmujących wszystkie te inhibitory reduktaz koenzymu HMG jest odczuwanie “ciężkości” ramion. No cóż, serce to też mięsień i w końcu też zacznie być “ciężkie”. Przy przekrwiennej/zatorowej niedoczynności serca najlepszym lekiem dla słabego serca jest CoQ10. Nie produkuje się go jednak w takich ilościach aby móc wyleczyć wielu chorych. Przy osteoporozie powszechnie stosuje się leki, przy chromaniach przestankowych operacje. Na raka nie ma nic. A wszystkie te choroby maja tę samą przyczynę.
Taką samą przyczynę jak trzy główne drogi badań nad starzeniem. Jedna z nich zwie się ograniczeniem kaloryczności. Od lat pięćdziesiątych zrobiono tysiące badań dotyczących ograniczenia kaloryczności pokarmu. Ograniczano kaloryczność pożywienia zwierząt laboratoryjnych. Od lat pięćdziesiątych wiadomo, że jeśli ograniczy się kaloryczność jednocześnie utrzymując wysoką wartość odżywczą pokarmu (“C.R.O.N.’s: Caloric restriction with optimal nutrition, CRAN : Caloric reatriction with adequate nutrition), zwierzęta żyją od trzydziestu do dwustu procent dłużej, zależnie od gatunku.
Badania te przeprowadzane były na kilku tuzinach gatunków i wyniki są takie dla wszystkich. Teraz robi się je na naczelnych i u nich też to działa, nie wiemy, co się będzie działo w ciągu następnych dziesięciu lat, eksperyment jest mniej więcej w połowie, nasi najbliżsi krewni także żyją dużo dłużej.
Są jeszcze badania nad tymi, którzy przekroczyli “setkę”
Trzy główne rodzaje badań nad takimi osobami są obecnie prowadzone na świecie. Próbują one zidentyfikować czynnik odpowiadający za długowieczność tych ludzi. Dlaczego stulatkowie stają się stulatkami? Dlaczego mają takie szczęście? Czy to dlatego, że mają niski poziom cholesterolu, dużo ćwiczą i prowadzą zdrowy, higieniczny tryb życia?
No cóż, najdłużej żyjąca znana osoba, Jean Calmet z Francji, która zmarła zeszłego roku mając 122 lata, całe życie paliła i piła.
To, co udało się ustalić w tych badaniach to to, że ci stulatkowie nie mają ze sobą prawie nic wspólnego. Mają niski cholesterol lub wysoki, niektórzy ćwiczą, inni nie, niektórzy palą, inni nie. Niektórzy są strasznie wredni, inni potulni jak baranki. Niektórzy są wybuchowi, ale wszyscy mają niski cukier jak na swój wiek. Wszyscy mają niski poziom trójglicerydów jak na swój wiek.
I wszyscy maja względnie niski poziom insuliny. Insulina jest wspólnym mianownikiem wszystkiego, o czym do tej pory mówiłem. Sposobem na leczenie chorób układu krążenia i sposobem w jaki leczyłem mojego ojczyma, pacjentkę zagrożoną rakiem, osteoporozę, wysokie ciśnienie krwi i praktycznie wszystkie tak zwane chroniczne choroby wieku starczego, jest leczenie samej insuliny.
Inna droga w badaniach nad starzeniem się to badania genetyczne przeprowadzane na tak zwanych organizmach niższych. Wiemy, że genetyka ma tu znaczenie. Posiadamy mapy genetyczne kilku gatunków drożdży i robaków. O długości życia myślimy jako o czymś z góry ustalonym.
Średnia życia ludzi wynosi około 76 lat, a maksymalna jego długość to 122 lata opisanej Francuzki. Zdaje nam się, że u ludzi jest to niejako stałe, podczas gdy u niższych form życia granice te są bardzo plastyczne. Długość życia jest niczym innym jak zmienną zależną od środowiska. Mogą żyć dwa tygodnie, dwa lata, a czasami dwadzieścia lat, zależnie od tego, do czego dążą, a to zależy od środowiska.
Jeżeli wokół jest dużo pożywienia, będą się szybko rozmnażać i szybko umierać, jeżeli nie, przeczekają, aż warunki się poprawią. Teraz wiemy już, że długość życia regulowana jest przez insulinę.
Każdy myśli o insulinie jako o czynniku obniżającym poziom cukru we krwi. Dziś w klinice była pacjentka, która wymieniając leki, które zażywała (było ich osiem), nie wspomniała nawet o insulinie. Insuliny nie traktuje się jak lek. W rzeczywistości, w niektórych miejscach nie potrzeba na nią nawet recepty, można ją kupić jakby była zwykłym cukierkiem.
Insulinę można znaleźć w każdym organizmie zbudowanym z komórek. Istnieje od kilku miliardów lat, a jej zadaniem jest regulacja długości życia organizmów żywych. Geny nie są zastępowane, są nadbudowywane na sobie. Mamy te same geny co wszystko, co istniało przed nami, mamy ich po prostu więcej.
Dodaliśmy nowe książki do naszej genetycznej biblioteki, ale baza jest wciąż ta sama. To, czego się dowiadujemy, to to, że możemy wykorzystywać insulinę do regulowania długości naszego życia.
Jeżeli istnieje jeden wyznacznik długości życia, jak okazuje się w badaniach nad stulatkami, to jest to insulina, a dokładnie wrażliwość na nią.
Jakże wrażliwe są nasze komórki na insulinę. A jeżeli nie są, jej poziom wzrasta. A czy ktoś słyszał termin “odporność na insulinę”?
Odporność na insulinę jest podstawą wszystkich chronicznych chorób występujących w procesie starzenia się, ponieważ chorobą jako taką jest właśnie starzenie się.
Teraz już wiemy, że starzenie się jest chorobą. Wszystkie inne przypadki, o których wspominałem, choroby układu sercowo-naczyniowego, osteoporoza, otyłość, cukrzyca, rak, wszystkie tak zwane chroniczne choroby wieku starczego, choroby z autoagresji – są jedynie objawami.
Kiedy ktoś się przeziębi, idzie do lekarza, ma katar, zajmowałem się tym przez dziesięć lat, wiem, jakie jest typowe leczenie w takim wypadku – wypisuje się decongestant (lek redukujący puchnięcie i zapchanie, głównie w nosie). Nie jestem w stanie zliczyć, ilu widziałem pacjentów, którym lekarze rodzinni dali Sudafed na przeziębienie, a którzy później przychodzili do mnie, ponieważ nabawili się poważnej infekcji zatok.
Co dzieje się, kiedy objawy kataru leczy się za pomocą decongestantu? Blokuje on wydzielanie śluzu. Po co nam śluz? Ponieważ za jego pomocą organizm próbuje wyczyścić błony. Co jeszcze jest takiego w śluzie? Wydzielnicza immunoglobulina A (IgA), potężne przeciwciało niszczące wirusy. Jeśli nie ma śluzu, nie ma też IgA.
Decongestanty powodują także zwężenie naczyń krwionośnych, małych naczyń włosowatych lub tętnic, które do nich dochodzą. Rzęski, malutkie włosopodobne twory, które swoimi ruchami sprawiają, ze śluz układa się w strumień, zostają sparaliżowane, ponieważ mają odcięty dopływ krwi. Co się dzieje, kiedy zatamujemy przepływ wody i utworzy się staw?
Na przestrzeni kilku dni rozwijają się larwy. Jeżeli strumień się porusza, wszystko jest w porządku. Potrzeba ciągłego przepływu śluzu, żeby się go pozbywać i zapobiegać infekcji. Wdaję się tu w szczegóły, ponieważ w wielu przypadkach leczy się objawy, co jedynie pogarsza stan choroby, gdyż najczęściej są one sygnałami, że nasz organizm próbuje się sam wyleczyć.
Jednocześnie, medycyna wciąż przyporządkowuje objawom nowe choroby. Są one nazywane chorobami symptomatycznymi. Używając ENT, na przykład, pacjent wyjdzie z badania z rozpoznanym Rhinitis, czyli zapaleniem nosa. Czy istnieje powód, dla którego dostał on tego zapalenia? Tak sądzę. Czy, w przeciwieństwie do opisowego terminu Rhinitis, czy Pharyngitis (zapalenie gardła), prawdziwą chorobą nie jest ta ukryta przyczyna?
Niektórzy, za sprawą tego samego wirusa mogą chorować na Rhinitis, Pharingitis, Sinustis (zapalenie zatok), czy wszelkie inne “itisy”, które są terminami opisującymi zapalenie. Taka jest nazwa i taka jest choroba. Leczy się więc to, co uważa się za schorzenie, a co jest jedynie objawem.
Jeżeli ktoś ma wysoki poziom cholesterolu, nazywa się to hypercholesterolemią. Hypercholesterolemia stała się nazwą dla choroby, podczas gdy jest tylko objawem. Leczy się więc ten objaw i co robi się sercu? Problemy.
Jeżeli więc chce się wyleczyć jakąkolwiek chorobę, to trzeba dostać się do jej korzeni. Inaczej nie zajdzie się zbyt daleko. Kłopot jednak w tym, że nie wiemy, gdzie są te korzenie, czy może nie wiedzieliśmy.
Wiadomo to w innych gałęziach nauki, jednak medycyna to nie nauka, to biznes, ale nie chcę się w to zagłębiać, można by mówić o tym godzinami. Ale jeśli rzeczywiście spojrzymy na korzenie choroby, możemy posłużyć się przeziębieniem jako dalszym przykładem.

Dlaczego ktoś jest przeziębiony?

Jeżeli taka osoba poszłaby do lekarza, ten mógłby kazać jej zażywać antybiotyk razem z decongestantem. Dzieje się tak bez przerwy, ponieważ lekarz chce się pozbyć pacjenta. Wszyscy wiemy, że większość infekcji górnych dróg oddechowych wywoływana jest przez wirusy i antybiotyk wyrządzi jeszcze dodatkowe szkody niszcząc jelitową florę bakteryjną i osłabiając system odpornościowy.
Pacjent mógłby trafić na kogoś o większej wiedzy, kto powiedziałby: Złapał pan wirusa, niech pan nic nie robi, idzie do domu się wyspać i pozwoli swojemu ciału się wyleczyć. Tak już lepiej. Mógłby tez spotkać kogoś, kto spytałby go, jak to się stało, ze złapał wirusa nie polując na nie z siatką. Wdychamy wirusy każdego dnia, teraz też nimi oddychamy, wirusami przeziębienia, zapalenia nosa.

Dlaczego nie wszyscy jutro się przeziębią?

Gdyby Chińczyk chciał użyć francuszczyzny, powiedziałby, że dlatego iż milieu musi być odpowiednie. Ciało człowieka musi być podatne na dany wirus. Tylko w wypadku osłabienia systemu odpornościowego taka sytuacja może mieć miejsce.
Może więc, to osłabienie systemu odpornościowego jest chorobą. Można więc wziąć garść witaminy C, ponieważ możliwe, że ma się jej niedobór. W tym miejscu jest teraz większość z nas, gotowych podać garść witaminy C aby postawić na nogi osłabiony system odpornościowy.
Dlaczego jednak witamina C nie działa? Jest ona wytwarzana u niemal wszystkich żyjących ssaków, za wyjątkiem człowieka i paru innych gatunków. Produkowana jest bezpośrednio z glukozy i w rzeczywistości ma podobną do niej budowę. Obie ze sobą współzawodniczą.

Od wielu lat wiadomo, że cukier powoduje osłabienie systemu odpornościowego.

Wiadomo to od dziesięcioleci. W latach siedemdziesiątych odkryto, ze witamina C jest potrzebna białym krwinkom aby mogły fagocytozować bakterie i wirusy. Białe ciałka krwi muszą mieć pięćdziesiąt razy wyższe stężenie witaminy C w środku niż na zewnątrz, więc muszą ją kumulować.
Istnieje coś, co jest nazywane indeksem fagocytycznym, który informuje o tym, jak szybko dany makrofag, czy limfocyt jest w stanie pochłonąć wirusa, bakterię, czy komórkę rakową. W latach siedemdziesiątych Linus Pauling odkrył, że białe krwinki potrzebują dużych dawek witaminy C i to wtedy stworzył swoją teorię, że trzeba przyjmować wysokie dawki witaminy C w walce ze zwykłym przeziębieniem.
Ale jeśli wiemy, że glukoza i witamina C mają podobną budowę chemiczną, to co się dzieje, kiedy podnosi się poziom cukru? Współzawodniczą one wtedy ze sobą o to, która dostanie się do komórek. A czynnik pozwalający tym substancjom przenikać do wnętrza komórek jest w obu przypadkach ten sam. Jeśli więc więcej będzie glukozy, to mniej witaminy C dostanie się do komórek. Już poziom cukru o wartości 120 obniża indeks fagocytyczny o 75%.
Zbliżamy się coraz bardziej do źródła choroby, nieważne, czy mówimy o zwykłym przeziębieniu, czy chorobach układu sercowo-naczyniowego, osteoporozie, czy raku, początki zawsze znajdziemy na poziomie komórkowym i molekularnym. Dodam jeszcze, że insulina też przykłada do tego rękę, a może nawet całkowicie kontroluje.

Jakie funkcje spełnia insulina?

Jak już wspomniałem, u niektórych organizmów sprawuje kontrolę nad długością życia, co jest bardzo ważne. Jakie zadania spełnia insulina u ludzi? Jeżeli zapytacie lekarza, odpowie, że ma obniżać poziom cukru we krwi. Moim zdaniem, jest to zwykły efekt uboczny. W toku ewolucji, jedną z funkcji insuliny było gromadzenie materiałów zapasowych.
Pochodzimy z czasów głodu i obżarstwa i jeśli nie umielibyśmy gromadzić nadmiaru dostarczanej energii w czasach obżarstwa, nie byłoby nas dziś tutaj, ponieważ nasi przodkowie także głodowali. A wiec jesteśmy tu tylko dzięki temu, ze nasi przodkowie potrafili gromadzić składniki odżywcze, a mogli to robić podnosząc poziom insuliny w odpowiedzi na podwyższony poziom dostarczonej energii.
Kiedy organizm zauważa, że poziom cukru we krwi wzrósł, jest to dla niego sygnał, że ma go więcej, niż w danej chwili potrzebuje. Ponieważ nie jest on spalany, kumuluje się we krwi… Wtedy wydzielana jest insulina, która ma ten cukier zabrać i przechować. A jak ona go przechowuje? (Ktoś z widowni zasugerował glikogen)… Glikogen?

Ile glikogenu przechowujemy?

Czy wiecie, ile glikogenu znajduje się w organizmie w danej chwili? Bardzo mało. Cały glikogen z wątroby razem z całym glikogenem z mięśni nie wystarczyłby nawet na jeden dzień.
A kiedy już wypełnią się zapasy glikogenu, jak jest przechowywany cukier? Pod postacią któregoś z trójglicerydów, lub kwasu tłuszczowego? Kwasu palmitynowego, a dokładniej, tłuszczu nasyconego, z którego 98% stanowi kwas palmitynowy.
Tak więc pomysł lekarzy, aby żyć na diecie bogatej w węglowodany złożone, a ubogiej w nasycone kwasy tłuszczowe, jest totalnym paradoksem, ponieważ taka dieta, to nic innego jak dieta bogata w glukozę, czyli po prostu w cukier, który organizm i tak przechowa w postaci tłuszczu nasyconego. A radzi sobie z tym znakomicie.

Jak jeszcze działa insulina?

 

Co jest jedną z głównych funkcji magnezu?

Rozluźnianie mięśni. Magnez wewnątrzkomórkowy rozluźnia mięśnie. Co się dzieje, kiedy organizm nie może magazynować magnezu, ponieważ komórka jest odporna? Tracimy go, naczynia krwionośne się zwężają, a jaki to ma skutek?
Taki, że wzrasta ciśnienie i zmniejsza się ilość wytwarzanej energii, gdyż magnez wewnątrzkomórkowy jest niezbędny we wszystkich procesach wytwarzania energii, jakie zachodzą w komórce. Lecz, co jeszcze ważniejsze, magnez jest niezbędny do działania insuliny, a także do jej magazynowania.
Więc kiedy podnosi się poziom insuliny, organizm traci magnez, a komórki stają się jeszcze bardziej odporne na insulinę. Naczynia krwionośne obkurczają się, glukoza ani insulina nie mogą dostać się do tkanek, co podnosi odporność tych ostatnich na insulinę, więc jej poziom zwiększa się jeszcze bardziej i organizm traci jeszcze więcej magnezu. To błędne koło, które zaczyna się toczyć jeszcze zanim się urodzimy.
Określanie odporności na insulinę zaczyna się już w momencie połączenia plemnika z komórką jajową. Udało nam się dowieść, że u zwierząt, jeżeli matka, będąc w ciąży jest na diecie wysokowęglowodanowej, płód staje się bardziej odporny na insulinę.
Co gorsza, przy użyciu skomplikowanej aparatury, udało się udowodnić iż jeżeli płód jest rodzaju żeńskiego, to jego komórki jajowe też stają się odporne na insulinę. Czy to oznacza, że taki stan jest determinowany genetycznie? Nie, można się z czymś urodzić i to wcale nie oznacza, że geny mają z tym coś wspólnego. Cukrzyca jako taka nie jest chorobą genetyczną. Można mieć predyspozycje uwarunkowane genetycznie, ale wtedy byłaby to niezmiernie rzadka choroba.

Co jeszcze robi insulina?

Mówiliśmy już o wysokim ciśnieniu – kiedy spada poziom magnezu, następstwem jest podniesienie ciśnienia krwi. Wspomnieliśmy, ze naczynia krwionośne zwężają się i ciśnienie krwi rośnie.
Insulina powoduje także zatrzymanie sodu, co powoduje zatrzymanie płynów co z kolei powoduje wysokie ciśnienie krwi i zatrzymanie płynów, czyli chorobę przekrwienną serca.
Jednym z najsilniejszych czynników pobudzających układ sympatyczny jest wysoki poziom insuliny.

Co to wszystko oznacza dla serca? Nic dobrego.

Kilka lat temu robione były badania, porządne, dokładnie przeprowadzone badania, które wykazały, że prawdopodobieństwo dostania zawału wzrasta dwu-, a nawet trzykrotnie, po spożyciu wysokowęglowodanowego posiłku. Wyniki stwierdzały też wyraźnie, że taka sytuacja NIE miała miejsca po posiłku wysokotłuszczowym.

Czemu tak się dzieje?

Ponieważ natychmiastowym skutkiem zjedzenia wysokowęglowodanowego posiłku jest podniesienie się poziomu cukru we krwi, co z kolei powoduje podniesienie się poziomu insuliny, co wywołuje pobudzenie układu sympatycznego, który reaguje skurczem tętnic, czyli ich zwężeniem. Jeżeli weźmiemy kogoś podatnego na atak serca, to właśnie wtedy go dostanie.

Jak jeszcze działa insulina?

Insulina jest mediatorem lipidów krwi. W przypadku pacjenta, który miał poziom trójglicerydów 2200, najprostszą rzeczą, jaką mogliśmy zrobić, było jego obniżenie. To takie proste. Dopiero co ukazał się artykuł w J.A.M.A., informujący, ze medycyna nie potrafi dietą obniżyć poziomu trojglicerydów, że wciąż trzeba stosować leki.
To absurdalne stwierdzenie, ponieważ sami się przekonacie, ze jest to najłatwiejsza rzecz do zrobienia. Trójglicerydy lecą w dół na łeb, na szyję. Istnieje niemal bezpośrednia zależność pomiędzy poziomem trójglicerydów i poziomem insuliny. U niektórych większa niż u innych. Ten pacjent z poziomem 2200 miał w czasie brania leków poziom insuliny 14,7.
To tylko trochę podwyższony poziom, ale niektórym nie trzeba wiele. Wszystko, co musieliśmy zrobić, to obniżyć ten poziom do 8, a kiedy doszedł do 6, trójglicerydy spadły poniżej 200.

 

CDN

Autor: Dr Ron Rosedale