• Pn-Pt: 10:00 – 17:00
  • .
  • Sb-Nd: Nieczynne
  • .
  • Rzeszów, ul. Strzelnicza 1
  • .
Insulina - wpływ na zdrowie

Insulina i jej wpływ na zdrowie człowieka – Część III

Cukier insulinaPrzejdźmy do diety.

Dieta naprawdę staje się bardzo prosta. Zacznijmy od węglowodanów. Mamy te z błonnikiem i te bez, podział jest jasny. Te pierwsze są dobre, te drugie złe. Warzywa, brokuły – te są świetne. Czym jest ziemniak? Jedną wielką kostką cukru, oto, czym jest. Przeżuwamy ziemniaka i co połykamy? Glukozę. Możecie tego nie pamiętać, ale uczyliście się tego w szkole. Medycyna jeszcze się tego nie nauczyła.

Jaki jest główny enzym śliny?

Amylaza. Do czego służy amylaza? Do rozłożenia cząsteczek amylozy, która jest po prostu drzewem zbudowanym z cząsteczek glukozy. Czym jest kromka chleba? Kromką cukru. Czy jest w niej coś pożytecznego? Praktycznie nic. Dostałem emaila od człowieka, który dokonał małych poszukiwań. Istnieje ponad 50 istotnych dla ludzkiego organizmu składników odżywczych.
Wiadomo, że trzeba oddychać tlenem. Daje nam życie i zabija nas. To samo z glukozą. Nie byłoby nas tutaj, gdyby nie glukoza, daje nam życie i zabija nas. Wiemy, że są niezbędne aminokwasy i kwasy tłuszczowe. Jeśli nie wykorzystamy ich do budowy naszego organizmu, umrzemy. Więc ten człowiek wziął wszystkie te niezbędne składniki znane nauce, wrzucił je do komputera i zapytał go, w jakich dziesięciu artykułach znajdują się one wszystkie. Każdy z tych pięćdziesięciu trzech, czy czterech, zależnie od tego, z kim się rozmawia. Wyobraźcie sobie, że zboże nie było żadnym z tych dziesięciu.
Jakie jest minimum dziennego spożycia węglowodanów?
ZERO.
Na czym jest oparta piramida żywieniowa? Na zupełnie nieistotnym składniku pokarmowym.

Przekroczmy barierę węglowodanów.

Pójdźmy nawet dalej. Dlaczego jemy? Jednym powodem jest energia. To połowa powodu. To bardzo proste, są dwa powody, dla których jemy, jednym z nich jest pozyskanie energii. Musimy pozyskiwać energię. Drugi istotny powód (nie przyjemność! Przyjemność jest niezła, ale kończy się, kiedy jemy za dużo) to konieczność wymiany tkanek, potrzebujemy cegiełek, potrzebnych przy naprawach i do utrzymywania organizmu w dobrym stanie.
To są dwa podstawowe powody, dla których jemy. Potrzebujemy cegiełek i paliwa. Paliwa potrzebnego także do pozyskania tych cegiełek, a później do zasilania reakcji chemicznych, w których będą one wykorzystywane.
Jak się nazywają te cegiełki, których potrzebujemy? Białka i kwasy tłuszczowe. Wcale nie węglowodany. Wszystkie potrzebne węglowodany można uzyskać z białka i tłuszczy.

A co z paliwem?

To jest drugi powód, dla którego jemy. Są dwa rodzaje paliwa, które organizm może, z małymi wyjątkami, wykorzystywać – cukier i tłuszcz. Wspomnieliśmy już wcześniej, ze organizm przechowuje nadmiaru cukru w postaci tłuszczu. Dlaczego? Ponieważ takiego chce paliwa. Takie paliwo chce spalać i to ono utrzyma nas przy życiu. Organizm potrafi magazynować bardzo małe ilości cukru.
Człowiek umarłby, gdyby w ciągu aktywnego dnia chciał polegać tylko na węglowodanach.
Dlaczego organizm nie magazynuje więcej cukru, jeśli jest on taki potrzebny? Bo nigdy nie miał być głównym źródłem energii.

Cukier miał być dla organizmu “turbodoładowaniem”.

Każdy znajdujący się tu w tej chwili powinien, z małymi wyjątkami, spalać w tej chwili tłuszcz. Mózg będzie spalał cukier, nie musi tego robić, może z powodzeniem, nawet z lepszymi efektami spalać produkty uboczne powstałe w metabolizmie tłuszczy, czyli ciała ketonowe. To je właśnie spala podczas długotrwałego postu. Udowodniono, że gdyby mózg był już naprawdę dobry w spalaniu ciał ketonowych, to całą potrzebną mu glukozę można by pozyskać jedząc tłuszcz. Stuprocentowy tłuszcz.
Trochę cukru można uzyskać z glicerolu, który wchodzi w skład tłuszczu. Wystarczy wziąć dwie cząsteczki glicerolu i mamy cząsteczkę glukozy. Dwie cząsteczki trójglicerydów dają cząsteczkę glukozy. Wbrew powszechnej opinii, mózg może pracować bez dużych ilości cukru. Glukoza jest paliwem, którego organizm miał używać, jeśliby musiał, w sytuacjach awaryjnych, gdy zachodziłaby potrzeba wydatkowania dużych ilości energii, na przykład podczas ucieczki przed tygrysem szablozębym.
To jest turbodopalacz, paliwo o ogromnej mocy, jeżeli potrzeba paliwa o większych możliwościach, niż oferuje tłuszcz, organizm sięgnie po zapasy glikogenu i spali cukier. Ale naszym głównym źródłem energii powinien był niemal wyłącznie tłuszcz.

Ale co się dzieje, jeśli jemy cukier?

Główny sposób, w jaki ciało może się go pozbyć, gdyż jest toksyczny, to go spalić. To, czego nie da rady spalić, zmagazynuje w postaci glikogenu, a kiedy ta możliwość się wyczerpie, resztę zamieni na tłuszcz. Jeśli jemy cukier, organizm spalając go przestaje spalać tłuszcz.
Mówiliśmy dużo o skutkach posiadania wysokiego poziomu insuliny. Powiedzieliśmy, że insulina powoduje przekształcanie cukru w tłuszcz nasycony. Insulina uniemożliwia także spalanie tłuszczu. Będąc odpornym na jej działanie, mając mnóstwo jej pływającej w organizmie, człowiek budzi się rano mając ją na poziomie 90.
Ile tłuszczu się wtedy spala? Tyle co nic. Co więc spala organizm, jeśli nie tłuszcz? Cukier pochodzący z mięśni. Mamy więc całe to mnóstwo tłuszczu, który nazbierał się przez lata i w którego odkładaniu nasze ciało jest takie dobre. Za każdym razem, kiedy pojawia się nadwyżka energii, organizm zmagazynuje ją jako tłuszcz, ale w czasie niejedzenia, gdy normalnie człowiek powinien być w stanie spalać tłuszcz, nasz organizm spala cukier, bo nic innego nie potrafi już robić.

Skąd weźmie cukier?

No cóż, nie magazynujemy go zbyt wiele w tej formie, więc weźmie go sobie z mięśni. To jest główny magazyn cukru dla organizmu. Po prostu zjadamy własną tkankę mięśniową. Za każdym razem, kiedy mamy nadmiar energii, magazynujemy ją w postaci tłuszczu, a za każdym razem, kiedy mamy jej za mało, spalamy mięśnie.
Wracając do makroskładników pokarmowych. Tłuszcz jest najlepszym paliwem i tym paliwem, które organizm chce zużywać. Są dwa powody, dla których jemy, dla pozyskania cegiełek do budowy i odbudowy organizmu, do tego posłużą nam białka i tłuszcze, węglowodany nie są potrzebne, oraz dla zdobycia paliwa, a tłuszcz jest najbardziej wydajnym paliwem, paliwem pożądanym przez organizm.

Kiedy więc zaczynają się liczyć węglowodany?

Nigdy. Nie ma bezwzględnej potrzeby spożywania węglowodanów. No to dlaczego to robimy? Żeby podtrzymać tempo starzenia się, nie mamy ochoty płacić wszystkim emerytur.
Nie powiedziałem, ze nie wolno jeść żadnych węglowodanów, powiedziałem, że te z błonnikiem są dobre. Warzywa są świetne, chcę, żebyście jedli warzywa. W praktyce pozyskacie węglowodany, choć nie ma takiej potrzeby. Dieta tradycyjnych Eskimosów przez większość roku w ogóle nie zawiera warzyw, ale oni zjadają swoje witaminy w podrobach i takich przysmakach jak gałka oczna.
Więc tak naprawdę cukry nie są potrzebne, ale oczywiście warzywa są dobre i należy je jeść. Są częścią diety, którą polecam, z nich można uzyskać witaminę C. polecam też suplementy witaminy C, nie mam nic przeciwko suplementom, sam stosuję ich mnóstwo.
W kwestii owoców są za i przeciw. Jedzenie da się podzielić. Są takie rzeczy, o których naprawdę nie mogę powiedzieć nic dobrego, gdyż nie ma powodu, żebym je polecał. Na drugim końcu osi są składniki odżywcze naprawdę niezbędne, jak na przykład kwasy tłuszczowe omega 3, a nawet one mają pewną wadę, gdyż bardzo łatwo się utleniają, więc trzeba mieć zasoby antyoksydantów. Jeśli więc ktoś zamierza używać jako suplementu tranu, to musi dodać do tego jeszcze witaminę E, inaczej będzie z tego miał więcej szkody niż pożytku.
Jednak większość pokarmów mieści się gdzieś pośrodku. Takie rzeczy jak truskawki, zjada się z nimi mnóstwo złego cukru, ale jednocześnie je się coś, co jest uważane za drugi czy trzeci w kolejności najlepszy przeciwutleniacz wśród jedzenia. Pierwszym jest czosnek, a następne w hierarchii są truskawki lub borówki amerykańskie. Jest więc w nich coś dobrego. Pozwalam więc moim pacjentom zjeść rano trochę truskawek z czymś niskobiałkowym. Jeśli jednak są ścisłymi diabetykami, o truskawkach nie ma mowy.
Nie trzeba tu wiele, jeśli spytamy cukrzyka typu I, który już w ogóle nie wytwarza insuliny, będzie wiedział, co najbardziej podnosi mu poziom cukru we krwi. Najbardziej zaskakujące dla tych ludzi jest odkrycie, że nawet mała ilość węglowodanów może niesamowicie podnieść poziom cukru we krwi.
Jeden słony krakers u wielu ludzi spowoduje podniesienie poziomu cukru do ponad 100, a u niektórych nawet 150. Jest po temu kilka powodów, nie tylko sam cukier.
Kiedy jesteśmy na diecie wysokowęglowodanowej od urodzenia, mama każe co rano zjeść naszą miskę Cheerios. Jemy więc, Cheerios zamieniają się w cukier i poziom naszego własnego cukru raptownie rośnie. To powoduje gwałtowny wyrzut insuliny i całe nasze ciało nagle odczuwa przypływ ogromnej ilości cukru, do czego w sensie ewolucyjnym, w ogóle nie jest przystosowane.
Mamy tylko jeden hormon, który obniża poziom cukru we krwi – insulinę, której pierwotną funkcją nigdy to nie było. Mamy całą grupę hormonów, których zadaniem jest podnoszenie poziomu cukru we krwi – kortyzon, hormon wzrostu, epinefrynę i glukagon.
Naszym pierwotnym problemem w trakcie rozwoju ewolucyjnego było podniesienie poziomu cukru we krwi, tak, żeby mózg i komórki nerwowe, a przede wszystkim czerwone krwinki miały pod dostatkiem glukozy. Więc z punktu widzenia ewolucji, jeśli coś jest ważne, mamy zbędne mechanizmy. Fakt, ze mamy tylko jeden hormon pozwalający obniżać poziom cukru wskazuje na to, że nigdy w przeszłości nie było to czymś ważnym.
Tak więc ten cały cukier dostaje się do krwi i ciało wpada w panikę, trzustka wpada w panikę i uwalnia cale mnóstwo granulek (w których normalnie przechowuje insulinę), żeby poradzić sobie z zalewem cukru. I co dalej?
No cóż, trzustka zazwyczaj przesadza z ilością insuliny, a to powoduje obniżenie poziomu cukru. Wtedy uwalniane są hormony odpowiedzialne za jego podnoszenie, włącznie z kortyzonem. Największy stres dla organizmu, to zjedzenie dużej ilości glukozy.
Później uwalniana jest także epinefryna, co sprawia, że stajemy się nerwowi, a która także sprawia, ze mózg zaczyna wołać o cukier, którego ma za mało. Więc my też mamy ochotę na węglowodany, zjadamy więc następną michę Cheerios, albo jakiś owoc i znowu podnosimy poziom cukru i znowu trzustka wydziela insulinę i cukier znowu spada.
Znajdujemy się więc na sinusoidalnej fali wyznaczającej zmiany poziomu cukru we krwi, a to prowadzi do uodporniania się na insulinę. Organizm nie jest w stanie wytrzymać tego zbyt długo. Tak więc w nieskończoność wydzielamy kortyzon.

Porozmawiajmy o odporności na insulinę.

Dużo się słyszy o odporności na insulinę, ale poczekajcie, i pomyślcie przez chwile. Czy sądzicie, że komórki uodparniają się tylko na nią? Na im większą ilość hormonów komórki są wystawione, na tym więcej się uodpornią. Jedne bardziej niż inne, istnieją więc różnice. Problem z odpornością na hormony jest taki, że nie wszystkie komórki uodparniają się w tym samym czasie.
Poza tym różne hormony oddziałują na różne komórki, inny jest też poziom danego hormonu w przypadku różnych komórek, a to powoduje mnóstwo kłopotów z mechanizmem zwrotnym. Wiadomo, że jednym z obszarów ciała, który uodparnia się na pętle mechanizmów zwrotnych jest podwzgórze (hypothalamus). Nie mam jednak czasu, żeby zagłębiać się w różne zależności jakie tam występują.
Jednak odporność podwzgórza na bodźce pętli mechanizmów zwrotnych odgrywa znaczącą rolę w procesie starzenia się i uodparniania się na insulinę, ponieważ posiada ono także receptory insulinowe. Wspomniałem, że insulina powoduje pobudzenie układu sympatycznego, a robi to właśnie przez podwzgórze, które jest jego centrum.

Receptory same się regulują.

Jeżeli interesuje was, czy wrażliwość na insulinę można przywrócić do pierwotnego stanu, no cóż, może nie do pierwotnego, ale można ją przywrócić do stanu cechującego dziesięciolatka.
Oto jedno z moich doświadczeń w tym zakresie. Miałem pacjenta, u którego poziom cukru przekraczał 300. Brał on ponad 200 jednostek insuliny, miał ciężką chorobę układu sercowo-naczyniowego, więc uważając, ze nie należy tych ludzi karmić węglowodanami, zaleciłem mu dietę niskowęglowodanową.
To był wyjątkowy przypadek, po miesiącu, czy sześciu tygodniach pacjent ten nie przyjmował już insuliny. Te 200 jednostek brał przez 25 lat. Był tak odporny na insulinę, jedna dobra rzecz, że kiedy ktoś przyjmuje tyle insuliny, to ma ona na niego tak niewielki wpływ, że jej odstawienie też nie ma większego wpływu na cukier we krwi. 200 jednostek insuliny nie obniży poziomu cukru do poziomu poniżej 300 ml/dl.
Wiedząc, że insulina nie bardzo działa, mogliśmy mu ją gwałtownie odstawić i w przeciągu paru tygodni był praktycznie wyleczony ze swojej cukrzycy. Stał się więc wystarczająco wrażliwy, wciąż jeszcze produkował mnóstwo własnej insuliny, potem mogliśmy mu zmierzyć jej poziom i był on wciąż podniesiony, a obniżenie tego poziomu zajęło nam jeszcze dużo czasu, około pół roku.
On prawdopodobnie nigdy nie osiągnie poziomu wrażliwości dziesięciolatka, ale wzrośnie u niego liczba receptorów insulinowych oraz ich aktywność, a reakcje chemiczne pojawiające się poza receptorami będą bardziej efektywne.
Można zwiększyć wrażliwość za pomocą diety, to jeden z głównych powodów dla których należy przyjmować tłuszcze Omega 3. O krążeniu myślimy głównie jako o tym, co przepływa przez nasze żyły i arterie. Nie jest to najmniej istotny aspekt krążenia, ale nie jest też najważniejszy. Najważniejsze jest to co dostaje się do komórki i to, co z niej się wydostaje.
Błona komórkowa to płynna mozaika. Główny aspekt krążenia jest określony przez to, co dostaje się do komórki i co z niej się wydostaje. Nie ma znaczenia, co dociera do komórki, jeżeli nie może się do niej dostać. Wiemy, że jednym z głównych sposobów, w jaki można wpływać na krążenie jest zmiana rodzajów spożywanych kwasów tuszowych. Można więc zwiększyć wrażliwość receptorów poprzez zwiększenie ilości zjadanych tłuszczy Omega 3, bo wielu ludzi ma go za mało.
Mówi się, że jesteśmy tym, co jemy, a odnosi się to głownie do kwasów tłuszczowych, ponieważ te zjadane są często bezpośrednio włączane do błon komórkowych. Błony te są więc odzwierciedleniem tego, jakie tłuszcze zawiera nasza dieta, a to z kolei decyduje o płynności błon. Można je bowiem dosłownie “przepłynnić”.
Jeżeli zjada się i wbudowuje w błony zbyt dożo tłuszczy Omega 3, stają się one bardzo podatne na reakcje z tlenem (dlatego trzeba też przyjmować witaminę E i jeść tłuszcze jednonienasycone). Czytałem bardzo interesujący artykuł w którym opisywano rasę szczura genetycznie podatną na raka.
Karmiono go pożywieniem bogatym w tłuszcze Omega 3, z dodatkiem żelaza i bez podawania dodatkowo witaminy E. Udało się w ten sposób zmniejszyć rozmiary guzów praktycznie do zera, ponieważ guzy gwałtownie się dzielą. To trochę jak chemioterapia, w błonach komórkowych tych guzów był bardzo wysoki poziom tłuszczy Omega 3, żelazo działało niczym katalizator w procesie utleniania. Komórki eksplodowały na skutek tak gwałtownego utleniania. Tak więc tłuszcze Omega 3 są niczym miecz obosieczny.

Większość jedzenia to miecz obosieczny.

Tak jak tlen i glukoza, utrzymują nas przy życiu i zabijają nas, jedzenie to największy stres jakiemu możemy poddać nasze ciała i dlatego eksperymenty ograniczające ilość spożywanych kalorii przedłużają życie, o ile pamięta się o składnikach odżywczych. To jedyny udowodniony sposób na spowolnienie tempa starzenia się , a nie tylko na ograniczenie umieralności.
Całkiem spora ilość badań pokazała już, że trening wytrzymałościowy daje lepsze efekty w przypadku odporności na insulinę niż aerobik. Tu też jest wiele powodów. Trening wytrzymałościowy odnosi się do ćwiczeń siłowych. Napinając biceps, automatycznie podnosimy jego wrażliwość na insulinę. Poprzez samo tylko ćwiczenie, ponieważ zwiększamy dopływ krwi do tego mięśnia, a jednym z czynników regulujących wrażliwość na insulinę jest to, jak dużo może jej się tam dostać. Zostało udowodnione, że trening wytrzymałościowy zwiększa wrażliwość na insulinę.
Wracając do makroskładników pokarmowych, bo to jest naprawdę proste. Nie należy jeść węglowodanów bez błonnika, te z błonnikiem są świetne. Zawsze zje się trochę węglowodanów bez błonnika, nawet jedząc brokuły, ale to w porządku, bo w większości zjada się coś wartościowego. Białko jest bardzo ważnym składnikiem odżywczym.
Trzeba używać go jako budulca, ponieważ organizm potrzebuje białka do naprawy organizmu i produkcji enzymów. Wszelkie instrukcje zakodowane w DNA dotyczą białek. Po to koduje DNA. Organizm potrzebuje białka jako budulca, ale nie wierzę w spożywanie większej jego ilości, niż jest konieczna do budowy, napraw i utrzymania organizmu w należytym stanie.
Sądzę, iż nie powinno się traktować białka jako głównego źródła energii. Organizm może używać białka jako źródła energii. Dobrze się wtedy chudnie, gdyż jest ono mało wydajnym źródłem energii. Białko jest bardzo termogeniczne, wytwarza mnóstwo ciepła, a to oznacza mniej energii, większość zostaje rozproszona i zmarnowana. To jak wrzucenie kawałka drewna do pieca.

Głównym źródłem energii powinien być tłuszcz.

Można więc wyliczyć ilość białka, jaka jest potrzebna danej osobie, lub oszacować na podstawie poziomu jej aktywności. Książka “Protein Power” (moc białka) bardzo dobrze to opisuje. Trzeba wyliczyć ile białka jest potrzebne w odniesieniu do stopnia aktywności i należnej masy ciała. Są jeszcze pewne niejasności co do tego, ile gram białka na kilogram należnej masy ciała jest niezbędne zależnie od poziomu aktywności danej osoby.
Jest to gdzieś około jednego do dwóch gram białka na kilogram wagi należnej, może nawet trochę więcej, jeżeli ktoś jest naprawdę aktywny. Nie należy spożywać mniej przez dłuższy okres czasu. Powiedziałbym nawet, że lepiej już jeść więcej. Ale szczególnie nie zalecam tego moim pacjentom-diabetykom, choć tak naprawdę wszyscy mamy cukrzycę, to tylko kwestia nasilenia tej choroby, wszyscy jesteśmy w jakimś stopniu uodpornieni na insulinę.
Jeżeli można wyleczyć cukrzyka z cukrzycy, to samo można zrobić z tak zwanym nie-cukrzykiem i poprawić stan tej osoby. Chcę zwiększyć moją wrażliwość na insulinę tak, jak robię to z moimi diabetykami, ponieważ wrażliwość na insulinę w ogromnej mierze decyduje o długości i jakości naszego życia. Wpływa na tempo starzenia się bardziej, niż cokolwiek, co do tej pory poznaliśmy.

A co z suplementami takimi jak, na przykład, chrom?

To zależy od tego o kogo chodzi, ale mówimy tutaj o pacjentach cierpiących na cukrzyce, którzy są tematem tego wykładu, no więc wszyscy moi pacjenci przyjmują 1000 mcg chromu, niektórzy trochę więcej, jeżeli są naprawdę dużymi ludźmi. Nie-cukrzycy przyjmują zazwyczaj 500 mcg, to zależy od poziomu insuliny.
Nie obchodzi mnie za bardzo, jaki maja poziom cukru, ważne jest, jaki maja poziom insuliny, bo to odzwierciedla ich wrażliwość na nią. Mówimy tutaj o hiperinsulinemii i nie-hiperinsulinemii. To właśnie insulinie powinniśmy poświęcać najwięcej uwagi.
Stosuję dużo suplementów. Tak naprawdę, to moim celem jest przywrócenie danej osobie wysokiej efektywności spalania tłuszczu. Mówiliśmy już o tym, ze kiedy jest się bardzo odpornym na insulinę, to rano, po przebudzeniu jej poziom we krwi jest podwyższony i nie można spalać tłuszczu, bo spala się cukier.
Organizm nie umie już spalać tłuszczu, a to jest najlepsze paliwo.
Jednym z powodów, dla których rośnie poziom cukru, jest to, ze komórki muszą go spalić, ale jeśli jest się odpornym na insulinę, to ten poziom musi wzrosnąć do ponad 300. Wtedy, w wyniku zmasowanej akcji trochę glukozy może dostać się do komórek i zostać użyta jako paliwo. Jeżeli wyeliminujemy potrzebę spalania cukru, nie będziemy musieli mieć tak wysokiego poziomu cukru nawet będąc odpornymi na insulinę.

Chcemy więc zwiększyć zdolność komórek organizmu do spalania tłuszczu.

Chcemy zmienić tego “spalacza” glukozy w “spalacza” tłuszczu. Chcemy zamienić samochód na benzynę w samochód na ropę. Czy ktoś z was zwrócił kiedyś uwagę na budowę cząsteczkową oleju napędowego? Jest niemal taka sama, jak budowa kwasu tłuszczowego. Jest taka firma, która może wam powiedzieć, co zrobić z olejem roślinnym, żebyście mogli go używać w waszym mercedesie. To tylko kwestia rozrzedzenia go trochę. To jest bardzo dobre paliwo.
Można tez spojrzeć na inne czynniki, takie jak trójglicerydy. Jeśli ktoś jest bardzo wrażliwy na wysokie dawki insuliny, ma poziom insuliny 14 a trójglicerydów 1000, podchodzi się do nich wtedy tak, jakby mieli poziom insuliny 50. To daje pewne wyobrażenie o wpływie hiperinsulinemii na organizm.
Można użyć trójglicerydów jako wskaźnika, co sam często robię. Celem jest obniżenie poziomu insuliny tak bardzo, jak to tylko możliwe. Nie ma żadnej granicy.
Teraz mianem cukrzyków określa się tych, którzy mają cukier na czczo na poziomie 126 lub wyższym. Parę miesięcy temu, granica ta mogła wynosić 140. To jest względna liczba, czy to oznacza, że ktoś z cukrem na poziomie 125 jest nie-cukrzykiem i wszystko jest z nim w porządku? Jeżeli ma się cukier na poziomie 125 to jest gorzej, niż gdyby się go miało na poziomie 124. To samo z insuliną. Jeżeli ma się na czczo poziom insuliny 10, to jest gorzej, niż gdyby poziom ten wynosił 9. Należy obniżać go jak tylko się da.
A co ze sportowcami? Jakie są skutki zjedzenia dużej ilości węglowodanów przed zawodami? Co się dzieje, kiedy zje się michę makaronu przed maratonem? Jak działa ten posiłek? Podnosi poziom insuliny. Jakie są zadania stawiane insulinie?
Gromadzić energię, a nie spalać ją. Przychodzi do mnie mnóstwo sportowców i wszystkim im mówię, że trzeba, a ich dotyczy to w szczególności, efektywnie spalać tłuszcz. Więc kiedy trenują, są na diecie niskowęglowodanowej. W wieczór poprzedzający zawody mogą dostarczyć sobie cukru i odbudować zapasy glikogenu, jeśli chcą.
Nie staną się odporni na insulinę w jeden dzień. Tak dla pewności, udowodniono, że jeśli zje się wysokowęglowodanowy posiłek, zwiększają się zapasy glikogenu, a to jest właśnie to, czego chcemy. Ale nie należy trenować w ten sposób, ponieważ wtedy nie będzie się potrafiło spalać tłuszczu, tylko cukier, a kiedy jest się sportowcem, powinno się spalać i to i to.
Niewielu ludzi będących sportowcami ma problemy ze spalaniem cukru, ale wielu ma duże problemy ze spalaniem tłuszczu, więc ich wysiłki idą na marne. Przy takich sportach jak sprint nie jest to tak istotne. W rzeczywistości, dla zdrowia sprintera jest bardzo ważne, żeby potrafił spalać tłuszcz, ale spala on głównie cukier. Jeśli się biega na 50 jardów, to nie ma większego znaczenia dla samego biegu, czy się potrafi spalać tłuszcz, czy nie.
Jeśli jednak po latach kariery nie chce się stać cukrzykiem, szybko się starzeć i umrzeć na serce… Na pewno nie zaszkodzi być w stanie spalać tłuszcz równie efektywnie, jak cukier.
Wanadyl siarczanowy (Vanadyl Sulfate) jest imitatorem insuliny, robi więc dokładnie to samo, co ona, wykorzystując jednak inny mechanizm. Jeżeliby przedostawał się przez te same receptory insulinowe, nie byłoby z niego żadnych korzyści, ale tak nie jest. Zostało udowodnione, że używa innego mechanizmu do obniżania poziomu cukru we krwi, oszczędza więc insulinę, pomagając tym samym zwiększyć wrażliwość na nią. U tych, u których próbuję poważnie obniżyć poziom insuliny stosuję okresowo po 25mg trzy razy dziennie.
Zalecam też pacjentom proszek glutaminowy. Glutamina też może być paliwem dla mózgu, pozwala więc zlikwidować chęć zjedzenia czegoś słodkiego u osób będących w okresie przejściowym. Daję im to w nocy, a później mówię im, żeby używali tego zawsze, kiedy mają ochotę na coś słodkiego. Mogą wtedy rozpuścić parę gram proszku w niewielkiej ilości wody i wypić, co pomaga zlikwidować ochotę na słodycze między posiłkami.
Dieta wysokobiałkowa podnosi zakwaszenie organizmu, ale dieta wysokotłuszczowa niekoniecznie. Warzywa i wszelka zielenina mają właściwości alkalizujące, więc jeśli razem z białkiem zjada się ich sporo, to znoszą one jego zakwaszające działanie. Nie zalecam diety wysokobiałkowej. Zalecam dietę o odpowiedniej podaży białka.
Uważam, ze należy wykorzystywać tłuszcz jako główne źródło energii, a on jest w miarę neutralny, jeśli chodzi o zakwaszanie czy alkalizowanie. W sumie, ponad 50% kalorii powinno pochodzić z tłuszczu, ale nie z tłuszczu nasyconego. W kwestii węglowodanów nie ma różnic w poglądach, żaden naukowiec nie zaprzeczy temu, co tutaj na ich temat powiedziałem.
Są na to naukowe dowody, nie można ich kwestionować. Są pewne spory co do tego, ile białka potrzebuje dana osoba. Ale kiedy dochodzimy do tłuszczu, to jest to jedna wielka niewiadoma dla nauki, o jakim tłuszczu mowa. Mamy dla tłuszczu tylko dwie nazwy, nazywamy go tłuszczem lub olejem. Eskimosi mają dziesiątki nazw dla śniegu, a wschodni Indianie mają tyle samo dla curry. Powinniśmy mieć dziesiątki nazw dla tłuszczy, ponieważ różnią się one miedzy sobą w działaniu. A to, ile i jakich tłuszczy potrzebujemy, jest wciąż przedmiotem badań i kontrowersji.
Moje podejście do tłuszczu jest takie, że jeżeli leczę pacjenta, który ma hiperinsulinemię lub nadwagę, przestawiam go na dietę ubogą w tłuszcze nasycone, ponieważ większość tego, co ta osoba przechowuje na sobie jest tłuszczem nasyconym. Kiedy więc spadnie u niej poziom insuliny i jej organizm będzie mógł zacząć uwalniać trójglicerydy, to będzie to głównie tłuszcz nasycony. Nie należy więc już więcej przyjmować doustnie. Istnieje pewna pożądana ilość kwasów tłuszczowych, gdyby się rozważało okres od urodzenia, ale my tutaj zajmujemy się nieprawidłowością, zachwianiem równowagi, które chcemy naprawić tak szybko, jak się da.
Mamy mnóstwo tłuszczy nasyconych. Większość z nas ma ich tyle, że wystarczyłoby do końca życia. Naprawdę. W błonach komórkowych musi być równowaga pomiędzy tłuszczami nasyconymi i wielo-nienasyconymi, bo to decyduje o ich płynności. Jak już wspomniałem, jeżeli nie ma w nich tłuszczy nasyconych, to mogą stać się zbyt płynne.
Tłuszcz nasycony, to tłuszcz twardy. Tłuszcze możemy pozyskać głównie z orzechów. Ich tłuszcz jest świetny, bo jest to w przewadze tłuszcz jednonienasycony. Byłoby idealnie, gdyby głównym źródłem energii dla organizmu były tłuszcze jednonienasycone. To dobry kompromis. Nie jest to najistotniejszy tłuszcz, ale jest bardziej płynny, a organizm może bardzo dobrze wykorzystywać go jako źródło energii.

Białko zwierzęce jest dobre i należy je jeść, ale nie to, które pochodzi od zwierząt karmionych zbożem.

Zwierzęta karmione zbożem wytwarzają z niego tłuszcze nasycone, który w naturze występuje w bardzo niewielkich ilościach. W czasie Paleolitu w naszej diecie nie było tłuszczy nasyconych, są one dla człowieka czymś nowym. Można powiedzieć, że tłuszcz nasycony to druga generacja węglowodanów. Jemy tłuszcz nasycony, który inne zwierzęta wytworzyły z węglowodanów.
Dobrą dietą była dieta Zone, była niezwykła w porównaniu do diety amerykańskiej. Czy jest to dieta optymalna? Nie. Nie jest optymalna ze względu na to, co już dziś wiemy na temat odżywiania. Jej autor utknął w martwym punkcie ze swoją teorią i próbuje się teraz wydostać tylnymi drzwiami. Na początku twierdził, że nie ma różnicy pomiędzy węglowodanami z warzyw i ze słodyczy.
Volkswagen był dobrym samochodem, ale w końcu musiał się zmienić, żeby iść z postępem. To, co autor diety teraz robi, to zmiana zaleceń tak, by 40% węglowodanów pochodziło głównie z warzyw i generalnie obniża ich ilość, bo wie, ze jeśli tego nie zrobi, to nie będzie to dobra dieta.
Ja zalecałbym około 20% kalorii z węglowodanów, 25 – 30% (zależnie od wzrostu) z białka i 60 – 65% z tłuszczu. Można jeść mięso wołowe pochodzące od zwierząt nie karmionych zbożem.

Insulina nie jest jedyną przyczyną chorób.

Są jeszcze inne czynniki, jak na przykład żelazo. Wiadomo, że wysoki poziom żelaza jest groźny. Jeżeli ktoś jest w takiej sytuacji, odstawiamy czerwone mięso do czasu, aż poziom żelaza spadnie. Więc są jeszcze inne czynniki decydujące o tym, czy pozwolimy danej osobie jeść czerwone mięso, czy nie.
Istnieje ogromna różnica pomiędzy krową karmiona zbożem, a krową, która zbożem karmiona nie była.
Krowa nie karmiona zbożem będzie miała około 10% tłuszczy nasyconych. Krowa karmiona zbożem będzie ich miała około 50%.
Różnica jest duża. Krowa nie karmiona ziarnem będzie miała dużo tłuszczy Omega 3, a jeśli się je kumuluje każdego dnia przez większość naszego życia, to nasze własne tłuszcze w dużej mierze składają się z tłuszczy Omega 3. Zalecałbym 50% tłuszczy oleistych, a reszta, zależnie od osoby, wynosiłaby mniej więcej po 25% pozostałych dwóch.
W przypadku otyłego cukrzyka, prawdopodobnie obniżyłbym podaż tłuszczy nasyconych i podwyższyłbym podaż oleistych do 60%. Tłuszcze Omega 6 i 3 podawałbym w stosunku 1:1, leczniczo. Stosunek do utrzymania [później] byłby około 2,5:1. Kwas arachadonic (jeśli to literówka, to będzie arachidowy – przyp. tłum.), DHA, do EFA. Leczniczo, zmniejszyłbym podaż tłuszczy nasyconych. Spróbowałbym zrobić większość tego poprzez dietę. Ma to swoje odzwierciedlenie w praktyce. Zapytałbym daną osobę, czy lubi ryby i jeśliby niemal zwymiotowała przede mną, kazałbym jej przyjmować łyżkę tranu [dziennie], najlepszy produkowany jest przez firmę Carlson i wcale nie smakuje jak ryba.
Prawdopodobnie są też inne, równie dobre. Większość ludzi w końcu zaczyna przyjmować suplementy tłuszczy Omega 3, ponieważ większość nie je dostatecznej ilości ryb, żeby je pozyskać. Trzeba by je jeść około cztery razy w tygodniu i nie mogą być za bardzo rozgotowane, itp. Raczej trudno jest pozyskać odpowiednią ilość tłuszczy Omega 3 wyłącznie z pożywienia.
Dobrze, jeśli ludzie chcą jeść sardynki. Sardynki są bardzo dobrym, leczniczym pokarmem. Są “rybiątkami” więc nie zdążyły jeszcze nagromadzić całej masy metali. Są wędzone, więc nie są gotowane i ich tłuszcz nie jest uszkodzony. Należy zjadać je w całości, nie te bez ości i skóry. Trzeba zjadać wszystkie organy, mają dużo witamin i magnezu.

DNA ulega glikacji.

Tak więc, jeśli ktoś obawia się uszkodzenia chromosomów spowodowanego działaniem chromu, powinien się raczej martwić wysokim poziomem cukru we krwi. Enzymy naprawiające DNA też ulegają glikacji. Insulina jest z wielu względów najgorszą trucizną. Badania nad chromem, które wykazały jego szkodliwość, zostały podważone i obalone już nie raz. Udowodniono, że tak zdarza się tylko jeżeli włożymy komórki do probówki z chromem, ale badania prowadzone in vivo wykazały, że jest inaczej. Obniżenie poziomu insuliny będzie lepsze niż wszystkie szkody, jakie spowoduje się leczeniem. Insulina jest kojarzona z rakiem, ze wszystkim.
Każdy powinien co jakiś czas mieć robione badania poziomu insuliny. Dlaczego tak się nie dzieje? Dlatego, że do niedawna nie było leków, które mogły wpłynąć na poziom insuliny, więc jest to nierozerwalnie związane z pieniędzmi. Jednym ze sposobów jest sprawdzanie poziomu insuliny na czczo, choć to niekoniecznie najlepsze rozwiązanie. To jednak każdy może zrobić, każdy lekarz rodzinny to potrafi. Są też inne sposoby mierzenia wrażliwości na insulinę, które czasem stosujemy, ale są one trochę bardziej skomplikowane.
Wstrzykujemy insulinę dożylnie i przez 15 minut sprawdzamy, jak szybko obniża się poziom cukru, co pozwala nam określić wrażliwość na insulinę. Później podajemy pacjentowi dekstrozę, żeby się upewnić, że cukier już nie poleci w dół. Są jeszcze inne sposoby określania wrażliwości na insulinę, ale można to zrobić badając poziom insuliny na czczo.

 

Dr Ron Rosedale